…problemy

Od tygodnia mam dość uciążliwe problemy ze zdrowiem, generalnie dzieje się coś niedobrego w stawie krzyżowo biodrowym i dość ostro łupie mnie, chociaż to najbardziej delikatne słowo, jakiego mogę użyć. Niestety taki urok, że czasem coś zaboli a jak zaboli to po całości. Najgorsze jest to, że treningi idą tzn. szły bardzo dobrze i noga zaczęła mocno podawać, co napawało i myślę, że dalej napawa optymizmem.

kregoslup

Biegałem już bardzo fajne akcenty, min 6 x 1,5 km w tempie startowym, 17 km w lesie po góreczkach po 3’58/km na średnim tętnie 165 z czego od razu na szosie leciałem 1 km w maxa… 3’04. Była również ciekawa 30 stka, którą również młóciłem po góreczkach, ale na szosie a średnia / km wyszła 4’00. Była również uliczna 30 stka, którą zaczynałem w 32 a kończyłem w 34 stopniach a średnia na kilometr oscylowała blisko 4 minut. W ubiegłym tygodniu jednak wszystko poszło się delikatnie mówiąc „walić” i z 8 zaplanowanych treningów udało się zrealizować jedynie… 4. Dobre było to, że objętościowo wyszło 91 km a zrealizowane akcenty wyszły bardzo fajnie. Mocniejsze leśne BC1 terenie pagórkowatym wyszło po 4’06 na HR avg 161. Trójeczki po 3’30 wyszły jak miały wyjść a laktometr po ostatniej pokazał wartość 3,2 mmol/l, czyli bardzo dobrze. Ten trening biegałem w piątek, w startówkach a po nim praktycznie nie mogłem chodzić. W sobotę nie byłem w stanie pokonać odcinka 100 m, tak mnie promieniowało i łupało w krzyżu. To była masakra. Jako, że nie mogłem biegać, postawiłem na gimnastykę i dość długo i intensywnie ćwiczeniami starałem się uruchomić i rozruszać odcinek lędźwiowy. Pomogło…  W niedzielę udało się zrobić cały trening, czego skutki niestety odczuwam dziś, gdyż znów ledwo co się poruszam, ale leśne, górskie 32 km bieganie zaliczyłem. Oczywiście popełniłem wiele błędów, których nie powinienem popełnić i których skutki odczuwałem przez resztę dnia… Zabrałem ze sobą za mało picia i pod koniec czułem się mocno odwodniony. Tętno poszło w górę a waga wskazała 68,4 kg, czyli zjechałem w dół jakieś 3 kg i to w ciągu 2 godzin i 12 minut, bo tyle zajął mi ten trening. Wracając jednak do pleców, solanka i domowe sposoby niestety nie pomogły. Mój lekarz, który mnie wyciąga z takich opresji jest do 1 września na urlopie, więc akupunktura odpada… Teraz wszystko w rękach Wojtka, do którego zacząłem chodzić na rehabilitację i mam nadzieję, że uda się odblokować staw.

Jak będzie zobaczymy… w niedzielę teoretycznie mam startować w Wałbrzychu w półmaratonie, czy wystartuję nie mam pojęcia. Zobaczymy. Najgorsze jest to, że oddala mi się z dnia na dzień berliński maraton, do którego pozostało już bardzo mało czasu… 5 i pół tygodnia. Nie byłbym sobą jednak, gdybym nie piał planu „B” a raczej „D”, który jest za 61 dni… ale to awaryjne wyjście z awaryjnej sytuacji i ostateczna ostateczność…

2014-08-18T09:53:26+02:0018/08/2014|Różne|

Tytuł