kołobrzegowo

1507731_966015916782303_7040960952870173335_n

Do Kołobrzegu wyruszyliśmy z Binladenem, czyli moim świadkiem. Podobnie, jak rok temu pojechaliśmy w sobotę późnym popołudniem i lada moment byliśmy na miejscu. Podróż minęła bardzo spokojnie i komfortowo, bez żadnych mundurowo radarowych problemów… Dojechaliśmy, zahotelowaliśmy się w hotelu, który okazał się strzałem w dziesiątkę, gdyż był przy samym starcie, przy samej mecie i przy samym biurze zawodów, czyli był zlokalizowany idealnie. Po rozłożeniu klamotów udaliśmy się do biura zawodów na numerki, tzn. po numerki i za pomocą taxi podjechaliśmy do miasta, do naszej ulubionej włoskiej knajpki. POLECAM gorąco. Knajpkę prowadzi autentyczny Włoch a żarcie jest przepyszne. Makaronik, browarek i do hotelu… Przed 22 już spaliśmy, Binczuś nawet chrapał, ale nie tak głośno jak Groszek czy Sylwuś. Przed 8 rano pobudka, śniadanie z Niemcami i spacerek…

11054500_966023360114892_4187815560499338839_n

IMG_0281

IMG_0280

Morza szum, ptaków śpiew… i tak dalej. Połaziliśmy chwilę, rozprostowaliśmy gnaty i wróciliśmy do hotelu na regenerację przed TV. Na początku leciał film o niedźwiedziach z Alaski, potem oglądaliśmy disco z pola i trzeba było się ogarnąć, ubrać i wyruszyć na start…

10686631_848702968506185_2710037072556731214_n

IMG_0289

Pogoda… nadmorska, czyli wmordewind i dość chłodno, jakieś 6 – 7 stopni. Trasa – 15 kilometrów, 3 pętle w tym dwie większe i jedna – TRZECIA – mniejsza… więc można było przewidzieć małe kłopoty i delikatnie mówiąc perturbacje, które niestety wykrakałem.

IMG_0291

Po krótkiej rozgrzewce, na której generalnie był luz ustawiliśmy się na starcie, na którym tradycyjnie było kilku gości z UKR i kilku z KEN, którzy byli twardzi, niczym północni wojownicy i biegali w koszulkach na ramiączkach. W każdym razie pani, panowie raczej, chyba nie. W sumie to nie pamiętam, ale i tak byli twardzi… do czasu. Dlaczego do czasu? Bo z nimi wygrałem! Tak, tak, tak! Wygrałem z Kenijczykami.. nie istotne, jak ale wygrałem, ale o tym będzie potem.

11071319_327018720840598_1870522201_o

W samo południe ruszyliśmy. Plan był prosty, rozmienić 54 minuty, bo na tyle się czułem. Postanowiłem zacząć bardzo, bardzo wolno i obserwować, paczeć co będzie się działo. Pierwszy kilometr 3’41… wolno, ale mijałem „miszczuf”pierwszych kilometrów a raczej metruf, którzy otworzyli bieg z prędkością światła a potem mieli przysłowiowe „cycki”. Oczywiście z pierwszej linii, drugiej i może i trzeciej ruszyło wiele osób, które nie zbliżyły się do godziny z grubym hakiem, ale mocny start musiał być, a jak! Ja zacząłem spokojnie. Po pierwszym km wyprzedziłem sporo osób i doszedłem do małej grupki. Dwie panie, w tym jedna o bardzo ciemnym kolorze skóry, druga śniada. Wraz z paniami biegło dwóch albo i trzech panów, więc z nimi postanowiłem się zabrać do 5km i na nim zameldowaliśmy się po 17 minutach i 49 sekundach( śr. 3’34/km), czyli można powiedzieć, że z prędkością maratońską… kiedyś.

fot021

Po 5km urwałem się z grupy i z Grzegorzem zaczęliśmy podkręcać obroty. Na 10km zameldowaliśmy się po 35 minutach i 25 sekundach, czyli podkręciliśmy tempo i druga piątka wyszła nieco mocniej (śr. 3’31/km). Na kolejnych kaemach tempo znów wzrosło i raz Grzegorz mnie, raz ja jego motywowaliśmy do mocniejszego biegu. Na mecie zameldowałem się po 52 minutach i 37 sekundach, czyli trzecia piątka wyszła znów szybciej (śr. 3’26/km). Generalnie odcinek od 5 do 15km wyszedł bardzo fajnie bo w 34’48 o ile nie walnąłem się w jakimś matematycznym obliczeniu. Oczywiście lekko nie było. Ostatnie 800m to wypruwanie z siebie wszystkich możliwych flaków i jazda na oparach.

10506604_826613254080081_376695849174522917_o

źródło FORRUN.PL

11071661_826613370746736_4470525717858483063_o

źródło FORRUN.PL

To był bardzo dobry bieg a wzajemna motywacja i nakręcanie się na trasie sprawiło, że udało się pobiec w formie BNP 5+5+5. Szybciej nie dałbym rady, od razu mówię. Jakbym otworzył za mocno, ugotowałbym się. Dodam, że średnie tętno z całego biegu wyniosło 190 a max 196, czyli było bardzo mocno, przyjmując że moje HRmax = 200. Wyszło więc, że pracowałem średnio na 95% HRmax… Mam na ten temat swoje przemyślenia, ale o tym będzie za zdań kilka. Wracając jednak do Kenijczyków, z którymi wygrałem… (sic)… to wbiegając na metę spiker, Romek Toboła, powiedział mi na „ucho”, że Kenijczycy się… zgubili, czyli moje przypuszczenia co do konfiguracji trasy sprawdziły się niestety. Start na GC.

10991220_848737555169393_8411133202143669497_n

W klasyfikacji generalnej zająłem ósme miesce, w wiekowej… M35 – 40 (MASAKRA) 2 miejsce, ale jako że nie dublowały się nagrody to wskoczyłem na najwyższe miejsce podium. Gratulacje za dobry bieg otrzymałem również z rąk mojego byłego trenera, który przygotował mnie do pierwszego maratonu, czyli od prof. dr hab. Wojciecha Ratkowskiego, którego z tego miejsca bardzo mocno pozdrawiam.

10345733_848795545163594_4353060000771160945_n

To był dobry bieg, chociaż jeszcze dużo, dużo, dużo brakuje do przyzwoitego i normalnego ścigania… bo „kiedyś” jak noga podawała, to lepsze lapy wyciskałem na połówce a podobne na maratonie, ale co ma wisieć nie utonie… Nawet się zrymowało.

Kilka przemyśleń w temacie treningu i startu w Kołobrzegu właśnie z treningu, bez jakiegoś wielkiego przygotowywania się. W listopadzie (196km)po długich perypetiach wystartowałem w maratonie, po którym dość długo odpoczywałem. W grudniu (263km)było podobnie, w tym wypadł mi ponad tydzień z biegania w związku z wyjazdem do Chin, co przełożyło się na styczeń (280km) w którym znów miałem wycięty tydzień w związku z przeziębieniem po którym dość długo się zbierałem, żeby wyjść na prostą. Od 28.12.14 do 10.01.15 nie biegałem, podróżowałem, obijałem się i potem lekko chorowałem. Solidnie (objętościowo) przetrenowałem luty, chociaż tu wg mnie zostały popełnione błędy i pewne tematy można było rozwiązać inaczej. Nie biegałem praktycznie „drugiego zakresu”, zamiast niego realizowałem mocniejsze rozbiegania, do tego całkiem fajną siłę na podbiegach a potem zabawy biegowe i „trzeci zakres”. Porównując poprzednie lata i poprzednie starty w Kołobrzegu, mogę więc porównać tamte obciążenia i te realizowane w tym roku. Zawsze biegałem zimą cross oraz „drugi zakres” do tego trochę BNP i oczywiście solidną siłę, z której było kopyto. Teraz czuję, że brakuje mi właśnie tego nieszczęsnego „drugiego zakresu”, który robił solidne tlenowe podwaliny i z tego elementu można było potem budować kolejne piętra formy. Omijając ten środek można było zauważyć wyższe HR na mocnych akcentach, czyli na podbiegach, gdzie wkręcałem się nawet na 196 oraz na „trzecim zakresie” kiedy tętno również wskakiwało bardzo wysoko a mleczany zalewały laktometr. Oczywiście, start pokazał, że można biegać szybko z takiego treningu, ale jakim kosztem? Biegając tam w 2010 roku w 51’02 całą zimę skupiłem się na kilometrach, sile, crossie, wspomnianym wcześniej „drugim zakresie”, pamiętam 16km ciągłego po 3’40/km na HR 178… z dużym luzem… W 2010 roku średnie HR wyniosło 191 a max 206, tak na marginesie. Wnioski więc nasuwają się same… tlen, tlen, tlen i jeszcze raz tlen, bo jak tlenu nie ma, to zbyt szybko wchodzi się w glikolizę beztlenową bardzo ogólnie mówiąc a skutki tego są jednoznaczne.

11069925_966377800079448_1899909550074587834_n

Po starcie plażing i balkoning, czyli relaxing i odpoczynek…

Wracając jednak do organizacji samych zawodów. Niby XXIX edycja a słabo to wyszło. Nie było oznaczeń kilometrów, mi to generalnie nie przeszkadza, ale organizator miał takie przygotowane, podobnie, jak oznakowania stref startowych. W pierwszych rzędach było, jak wcześniej wspomniałem dużo „harpaganów” i miszczuf pierwszej setki, którzy tarasowali i przeszkadzali innym zawodnikom. Pętle… słabo, słabo, słabo… dwie zguby na trasie, które potem nie wiadomo czemu zostały udekorowane na podium statuetkami i ??? kopertami ??? – nie jestem na 100% pewien, ale do statuetek coś było dołączone. Dlaczego Ci zawodnicy otrzymali nagrody? Pomylili trasę i zostali zdyskwalifikowani. Rozumiem, że są z Kenii, że nie rozmawiają po polsku, ale sorry… jak ja bym pobiegł, nie tam, gdzie trzeba czy inny zawodnik, teoretycznie wszedłbym w pulę, to czy również otrzymałbym taką nagrodę? Nie sądzę. Takie posunięcie organizatora było według mnie niestosowne i niesprawiedliwe. Ktoś dał ciała, po części organizator, ale to zawodnik musi pilnować gdzie ma biec.

Takie refleksje po startowe przyszły mi do głowy. Nie ma co jednak marudzić i użalać się nad pęcherzem w lewej stopie i spinającą łydką. Trzeba zrobić tak, żeby w Poznaniu na półmaratonie pobiec takim samym tempem jeszcze 6km a nawet szybciej. Plan może znów nie jest mega ambitny, ale dobrze by było złamać 1:14.

„Każdy kontakt z otoczeniem jest swoistą walką: zwyciężę ja lub zwycięży otoczenie.”
Antoni Kępiński

2015-03-16T16:00:28+01:0016/03/2015|Starty|

Tytuł