czerwiec

czerwiec

Wyszedł całkiem, całkiem sympatyczny miesiąc, który zamknąłem z liczbą 530km. Może nie jest to zbyt dużo, patrząc na to ile biegałem kilka lat temu, bo więcej km przerabiało się w 3 tygodnie, ale cóż… jak się nie ma tego, co się lubi, to się lubi co się ma.

Jaki był czerwiec? Szybki i dość mocny. Prędkości rosły, moc rosła, samopoczucie było ok a zakwaszenie jak i tętno spadało, czyli można powiedzieć, że wszystko szło w dobrym kierunku. Pojawiły się niestety lekkie problemy z Achillesem, ale a tym bujam się niestety od… 1991 roku, czyli od czasu kiedy miałem zapalenie ścięgna a fizykoterapia w tamtych latach nie stała na najwyższym poziomie.

Wypadły mi 4 dni treningowe, w tym 3 planowane a jeden nie, w którym wolałem odpuścić ze względu na „zmęczenie materiału”. Jakościowo wyszło bardzo fajnie, bo samego WB2 wyszło 106 km, Wb3 36 km, siły biegowej 17 km i zrealizowałem 4 „trzydziestki”, mogę więc z ręką na sercu powiedzieć, że był to dobry i solidnie przepracowany miesiąc. W lipcu myślę, że uda się zbliżyć do 600 km chociaż po drodze wypadają mi dwa kontrolne starty, więc trochę km może uciec… 18 lipca wystartuję w Wałczu na 10km a tydzień później w półmaratonie w Pucku. Dlaczego te dwa starty? Dlatego, że będzie ciepło a przed maratonem muszę zmęczyć się porządnie właśnie w takich warunkach…

Zapytaj siebie: „Czy mogę dać z siebie więcej? Odpowiedź brzmi zwykle: Tak!” –  Paul Tergat

 

2015-07-03T06:40:29+02:0003/07/2015|Trening|

Tytuł