Spitsbergen Marathon 2016 – Veni ! Vidi! Vici!

Spitsbergen Marathon 2016

żródło: www.svalbardposten.no

Wygrałem drugi maraton w życiu i powiem szczerze, że jest to nieopisane uczucie. Może maraton nie był wielkiego kalibru, nie było wielkich nazwisk, ale maraton to maraton i sama nazwa przyprawia o ciarki na plecach. Kto biegał, sam wie o czym mówię.

Ten start był szczególny dla mnie. Raz, że odbywał się na mojej ukochanej dalekiej i mroźnej północy, dwa, że był on rozgrywany praktycznie najdalej na północ, nie licząc North Pole Marathon a trzy… to był mój mały jubileusz, a dokładniej był to 25 ty maraton w mojej biegowej karierze, więc wygrana smakuje i cieszy tym bardziej.

Zacznę typowo maratońsko, nie turystycznie bo o tym będzie później, więc na dzień dobry kilka cyferek, opisujących ten start.

42 km i 195 m a w tym… wg GPS 1 245 m w górę. Na Jamajce było 82 m pod górę, we Frankfurcie, gdzie pobiegłem 2:29 164 m 164 m. Temperatura… była spoko, na plusie. Plus jeden, w słońcu może plus dwa. Do tego „wind chill” a że wind wiał z prędkością około 7 m/s, czyli ponad 25 km / h to daje nam odczuwalną około – 12 C i pewnie tak było, bo pod wiatr było zimno, wietrznie i mroźnie, a że pod wiatr było ponad  16 km, to można było zmarznąć. Jak było z wiatrem, to było za to pod górę, tak sprytnie trasa biegu została wyznaczona, ale nie żebym płakał. Trasa była świetna. Temperatura była idealna a sam bieg był rewelacyjny i napisałbym to samo, nawet jakby, nie wygrał. Widoki, klimat, powietrze, sprawiły, że było bosko. To był jeden z najlepszych, jak nie najlepszy maraton w mojej 14 letniej maratońskiej karierze, chociaż czas tyłka nie urwał bo i nie miał urwać. Dla ścisłości, był to drugi najwolniejszy maraton w mojej karierze, w którym walczyłem o czas lub miejsce. Przed startem przebierałem się chyba 5 razy, gdyż nie miałem zielonego pojęcia, co włożyć na grzbiet. Czy pobiec w czymś na membranie, czy w wełnie, czy w zwykłym thermo. Jako, że z dołem nie było problemów – biegałem w getrach 3/4 Inov-8  a na górę założyłem 3 warstwy, no może dwie i koszulkę startową. Pierwsza warstwa to koszulka z długim rękawem Brubeck a na nią coś cieplejszego, czyli  bielizna termoaktywna Brubeck i było OK, chociaż biegnąc pod wiatr czułem że robi się zimno, jednakże jakbym ubrał wełnę czy membranę, ugotowałbym się, bo biegnąc z wiatrem w słońcu, było ciepło. Na ręce założyłem cienkie rękawiczki termoaktywne Brubeck.

Sam bieg można powiedzieć, był bez historii. Liczyłem na kilku zakapiorów, z którymi będziemy walczyć o rekord trasy, chociaż nie wiem jaki jest, czy o miejsce a przyszło mi  biec samotnie od startu do mety. Może to zabrzmi pysznie i butnie, ale tak było i nic na to nie poradzę, oczywiście z całym szacunkiem dla rywali, z którymi przyszło mi biec w tych zawodach.

Ruszyliśmy o 10:00 w liczbie 62 sztuk, tyle w każdym razie osób ukończyło. Otworzyliśmy spokojnie, nawet za bardzo spokojnie, co mnie zdezorientowało, gdyż nie wiedziałem co robić. Byłem przygotowany mentalnie na mocne szarpnięcie od samego początku a tu… tempo rozbiegania. Nie wiedziałem, czy to taktyka, czy ktoś coś wie o trasie, czego ja nie wiem… więc truchtaliśmy od startu pod górę do skrętu w prawo, w stronę Huset… Pierwszy kilometer i 122 m w górę, tak na dzień dobry i międzyczas 4’35. Heloł. Co się dzieje. O co tu chodzi… Szarpnąłem lekko w dół i pod wiatr… 4’02, spadek wysokości 159 m, wmordęwind i lecę sam… przede mną pilot na rowerze, za mną pusto. Gdzieś po prawej w dole biegnie Iwona i coś krzyczy, pozdrawiam ją i lecę dalej. 4’01, 3’55, 4’03 i pierwsza piątka 20:38. Luz, spokój i fun. Trochę z górki, trochę pod górkę, trochę z wiatrem. Jak biegło się z wiatrem w plecy, robiło się gorąco i parowały okulary. To oznaczało jedno, po nawrocie będzie zimno, mroźno i ciężko. Nie pomyliłem się, nawrót i jazdaaaaaaa. Miałem cichą nadzieję, że uda mi się schować za pilota, ale drań pilnował bym zbytnio się do niego nie zbliżał. Trzymał dystans. Po nawrocie szybka analiza sytuacji, szybka kalkulacja i ocena przeciwnika i spokój. Dyszka w 40:52 i duża przewaga nad kolejnymi maratończykami. W oddali widać było zaśnieżone szczyty gór, lodowce, wodę, fermę husky, miasto… renifery przechodzące przez drogę. Piękne widoki. Jedyne, co utrudniało bieg, to wiatr. W okolicy 17 km nawrót, ostro w górę i z wiatrem… ale pod dłuuuuuuuuugi, szutrowy podbieg. Widoki bezbłędne. To rekompensowało wszystko. Na żadnym innym maratonie czy biegu nie pamiętam, by wokoło były takie niesamowite krajobrazy. Moja przewaga nad drugim zawodnikiem wzrosła jeszcze bardziej, więc starałem się trzymać w miarę komfortowe tempo w okolicy 4’05 – 10/km, czyli bez szału, na luźnej nodze. Na 20 km miałem 1:22:02, czyli drugą dyszkę przebiegłem delikatnie wolniej, ale nie było gdzie się spieszyć. Na połówce było około 1:26 z ogonkiem i po krótkiej matematycznej łamigłówce założyłem wynik poniżej 2:55. Żeby się nie ugotować i nie zabić nóg, bo trzeba zaraz wejść w dalszy trening i przygotowywać się do sezonu. Postanowiłem pobiec jeszcze w miarę żwawo do 30 km i tam zegarek pokazał mi czas 2:01:56. Po 30 km dałem na luz i zacząłem spokojnie dreptać pod wiatr po cztery dwadzieścia coś… spokojnie, z nóżki na nóżkę na luźnej nodze. Przewaga była bardzo duża, więc nie trzeba było się spinać. Było dobrze. Na 40 km zameldowałem się po 2 godzinach 45 minutach i 26 sekundach a zegar na mecie zamknąłem z czasem 2:54:08 wygrywając drugi maraton w życiu. Na drugim i trzecim podium uplasowali się  również Polacy (Hubert Odwrot 3:23:47, Edward Szlezak 3:27:27) tym samym można śmiało powiedzieć, że zdemolowaliśmy norweski maraton zgarniając, co było do zgarnięcia. Z naszej ekipy w maratonie wzięli udział jeszcze Sławek Smoliński – 13 miejsce i Michał Walczewski – 23 pozycja na mecie. W półmaratonie 27 miejsce zajął mój qzyn Daniel a na dychę jako 7 przybiegła Iwona.

Wyniki zawodów

To był dobry bieg, z pełną kontrolą na luźnej nodze. Szkoda, że nie było grupki zawodników z którymi można by było powalczyć i uzyskać lepszy wynik. Bardzo mocno polecam każdemu ten bieg, ale osoby, które jeżdżą na zawody dla pakietu, medalu czy super extra fajerwerków nie mają tam czego szukać.

Opłata startowa na maraton to wydatek 650 NOK. Połówka kosztuje 550 NOK a dycha 350 NOK. Jedna korona norweska kosztuje około 0,47 zł, więc łatwo sobie przeliczyć. W pakiecie startowym nie ma nic oprócz ulotek, materiałowej siatki i numeru startowego. Koszulkę, buff, kamizelkę czy fotki można sobie zamówić za kilkaset koron… Medal to zwykła blaszka z grawerką a nagrodami są rysunki lokalnego artysty oraz szklane wazony z logiem maratonu. Mi to nie przeszkadza. Nie jestem osobą roszczeniową i nie kłócę się o to, że płacąc 30 pln za wpisowe muszę dostać talon na balon i medal z dzwonkiem, jak wiele osób z którymi mam (nie) przyjemność o takich aspektach dyskutować. Nie ma co jednak nad tym się rozwodzić, bo szkoda prądu.

Strona internetowa organizatora.

Bardzo mocno polecam ten bieg wszystkim, którzy lubią mroźną północ. Kochają spokój, ciszę, przyrodę i bieganie w arktycznym klimacie. Longyearbyen, czyli stolica Spitsbergenu to magiczne miejsce leżące na 78 N i to wszystko wyjaśnia… Tam trzeba być.


źródło: https://www.facebook.com/spitsbergenmarathon/

Longyearbyen – unikt, trygt og skapende.

PS. Moje maratony…

  1. 21.04.2002  2:48:08, WROCŁAW
  2. 27.04.2003  2:51:26, WROCŁAW
  3. 28.09.2003  2:47:22, BERLIN (Niemcy)
  4. 25.10.2003  2:53:45, ZŁOTORIA
  5. 25.04.2004  2:45:02, WROCŁAW
  6. 10.10.2004  2:37:15, POZNAŃ
  7. 06.05.2005  2:49:48, KRAKÓW
  8. 16.10.2005  2:44:41, POZNAŃ
  9. 15.10.2006  2:39:59, POZNAŃ
  10. 22.04.2007  2:33:05, WROCŁAW
  11. 20.10.2007  3:39:45, TORUŃ
  12. 18.10.2008  2:48:18, TORUŃ
  13. 19.04.2009  2:35:58, DĘBNO
  14. 11.10.2009  2:40:50, POZNAŃ
  15. 26.09.2010  2:33:48, BERLIN (Niemcy)
  16. 17.04.2011  2:35:36, WIEDEŃ (Austria)
  17. 09.10.2011  2:44:40, EINDHOVEN (Holandia)
  18. 30.10.2011  2:32:24, FRANKFURT (Niemcy)
  19. 30.06.2012  2:34:36, TROMSO (Norwegia)
  20. 28.10.2012  2:29:34, FRANKFURT (Niemcy)
  21. 20.10.2013  2:36:21, MALLORCA (Hiszpania)
  22. 16.11.2014  2:51:42, BANGKOK (Tajlandia)
  23. 16.08.2015  2:41:58, LYON (Francja)
  24. 05.12.2015  3:01:58, NEGRIL (Jamajka)
  25. 04.06.2016  2:54:08, LONGYEARBYEN (Norwegia)

 
 
 
 

2016-06-07T17:22:19+02:0007/06/2016|Podróże, Starty|

Tytuł