…a meta zweryfikuje wszystko

arcticmap4-new

Jutro zawijam na daleką północ, lecę tam, gdzie jest koniec a może początek świata, do miejsca z którego wszystkie drogi prowadzą na południe. Obojętnie gdzie by się szło to idzie się właśnie na południe. Taka sytuacja…

Czy jestem przygotowany? Tak, ale… nie tak, jakbym chciał. Miało być lepiej i porządniej, ale jak zawsze życie zweryfikowało plany a złapana po gdyńskiej połówce infekcja dość mocno popsuła mi ostatnie dwa tygodnie treningów, jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko spiąć pośladki, zacisnąć zęby i zrobić swoje. Chłopaki nie płaczą.

Ubiegły tydzień, bo to on zasługuje na jako taką uwagę minął całkiem, całkiem fajnie, chociaż nie tak, jak planowałem. W poniedziałek wielkanocny zaryzykowałem i po dwóch dniach niebiegania, z zawalonymi zatokami i bolącym gardłem poszedłem na 33 km rozbiegania. Trening wyszedł nawet dobrze, ale tętno było podwyższone o około 8 uderzeń na minutę niż podczas treningów które wykonuję będąc w 100 % zdrów… cóż. Tak bywa. Po treningu wygrzałem się jeszcze na saunie i zacząłem jako tako egzystować. Wtorek i środę zrobiłem wolne od jakiejkolwiek aktywności ruchowej… Zatoki miałem zawalone, mówiłem przez nos i nie czułem się fajnie. W czwartek znów zaryzykowałem i wyszedłem na cross. Poleciałem czternastkę po około 4’17 / km na dość niskim tętnie, na luźnej nodze a druga część – trudniejsza, wyszła szybciej niż pierwsza. Było ok, ale na podbiegach, kiedy wkręcałem się na wyższe obroty lekko mnie przytykało… W piątek dokręciłem luźną czternastką rozbiegania a w sobotę wystartowałem w Grand Prix w Biegach Górskich w Gdyni. Potraktowałem ten start, jako mocne przetarcie przed maratonem, ale nie chciałem się mocno upodlić i wyciąć, więc musiałem mądrze i taktycznie rozegrać ten bieg.

GP_Gdyni_-w_biegach_gorskic_024_800x551

foto: www.biegigorskiegdynia.pl

Trasa składała się z dwóch pętli, na której były cztery dość wymagające pdbiegi, gdzie można było się mocno zmęczyć. Nie znałem wcześniej trasy, więc nie wiedziałem, co mnie będzie czekać. Ruszyliśmy dość żwawo. Jako, że część osób biegła jedną pętlę, część dwie pętle to do przodu wyskoczyła spora grupka biegaczy. Ja spokojnie trzymałem się w bezpiecznej odległości, puszczając przed siebie Roberta i Maćka, którzy byli faworytami w biegu. Ja biegłem z Groszkiem i Karolem.

IMG_1334

foto: www.biegigorskiegdynia.pl

Chłopaki mocno cisnęli i czułem, że będzie mocne ściganie, więc trzeba było obrać odpowiednią taktykę. Musiałem sprawdzić mocne i słabe strony rywali, czyli zobaczyć czy chłopaki są dobrzy na podbiegach, zbiegach czy na płaskim. Wiedziałem, że dysponuję dość dużym zapasem prędkości i mocnym finiszem, ale nie specjalnie chciałem czaić się na ostatnie kilkaset metrów, bo tu nigdy nic nie jest pewne. Na podbiegach chłopaki pracowali mocno a podbiegi wchodziły w tyłek i na ostatnich metrach czuć było serce w gardle oraz palenie w czwórkach. Tu szliśmy ramię w ramię i wiedziałem, że mam lekki zapas, ale na drugiej pętli może być już bardzo ciepło. Na zbiegach odchodziłem bez problemów i wiedziałem, że w tym przypadku to właśnie zbiegi będą moją mocną stroną. Trzeba było to mądrze wykorzystać… czyli spokojnie pod górę i dzida w dół… na prostej mocno, ale bez przesady. Z głową. Po pierwszej pętli Groszek został z tyłu a ja cisnąłem razem z Karolem, który w pewnym momencie wyszedł do przodu i zaczął się odrywać. Trzeba było go dogonić i po chwili biegliśmy znów razem. Na podbiegu było podobnie. Czułem oddech rywala na plecach i …palenie w czwórkach. Na zbiegu zaatakowałem. Puściłem nogi i przycisnąłem bardzo mocno… i jeszcze mocniej. Udało się odskoczyć i uzyskać bezpieczną przewagę. Na kolejnych podbiegach lekko odpoczywałem i nie cisnąłem na maxa a na zbiegu… rura w dół…

IMG_1718

foto: www.biegigorskiegdynia.pl

IMG_1745

foto: www.biegigorskiegdynia.pl

Udało się dowieźć bezpieczne trzecie miejsce i nie zostawić aż tak dużo zdrowia w lesie. Wygrał Robert przed Maćkiem a czwarte miejsce zajął Karol, z którym stoczyliśmy bardzo fają walkę w lesie. Było tak, jak lubię. Aktywnie, żywo i dynamicznie Cały czas coś się działo.

IMG_1801

To był dobry bieg. Przetarłem się, przewentylowałem zatoki i przerobiłem, można powiedzieć, skonsumowałem miniony cykl treningowy…

Wyg­ra­na bez wal­ki, ma blis­ki smak porażki 

2016-04-04T18:17:39+02:0004/04/2016|Starty|

Tytuł